Archiwum bloga

środa, 9 marca 2011

Dzień II: Havana Nights

Song Of the Day: Orishas - Represent Cuba

Nazwa ulicy w Starej Hawanie

To wędrujmy dalej. Odrobinę już zmęczeni zaczęliśmy rozglądać się za jakimś miejscem do odpoczynku.

Taksówka niezalecana przez MSZ Kanady:-)

Hawańska Ulica

Po drodze trafiliśmy jeszcze w pobliże Hawańskiej Katedry. Rewolucja zrobiła swoje i Kubańczycy w około 35% to ateiści. W latach 90 władza przestała bardzo restrykcyjnie podchodzić do wiary i dopuszczono nawet do wizyty Papieża Jana Pawła II. Jak niektórzy uważają, była to jedna z najbardziej przełomowych wizyt podczas jego pontyfikatu. Od tego czasu katolicyzm powoli się odradza. Natomiast około 17% obywateli wyznaje spirytyzm, czyli wiarę w duchy.

Wnętrze Katedry - Hawana

Łódka w pobliżu nabrzeża

"Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet" - w końcu dzień kobiet to święto komunistyczne

Centrum Hawany

Wędrując ulicami udało nam się trafić do baru (La Bodeguita del Medio), gdzie Ernest Hemingway spożywał swoje ulubione daiquiri. W całym klubie ściany pokrywają nieliczone ilości napisów, które wyszły spod piór odwiedzających bar pisarzy i poetów. Niestety klub był tak pełen, że nie udało nam się wedrzeć do środka.

Niewidomy śpiewak przed klubem

Po drodze sprzedano nam cygara, 1CUC za dwa, ale o tym charakterystycznym produkcie jeszcze napiszemy.


Sklep kubański

I w końcu udało nam się usiąść, a zachęciła nas klasyczna kubańska muzyka dochodząca z klubu. Zespół miał przygotowany cały układ taneczny, muzycy wyciągali turystki na parkiet, czyli kubańska impreza w pełnej krasie.

Zespół kubański

Po tej chwili jakże przyjemnego odpoczynku poszliśmy przeparkować samochód i spotkaliśmy gościa, który zaoferował nam, że zaprowadzi nas na festiwal. Mieli tam grać Kubańczycy dla Kubańczyków, a on pełni rolę promotora. Jak się okazało promotor jest zatrudniony przez państwo i ma zaprowadzać turystów do interesujących miejsc promując tym samym Kubę. Co ciekawe, teoretycznie nie może za to wziąć pieniędzy. Ponieważ przewędrowaliśmy z nim kawał miasta chciałem mu zaproponować standardowego 1CUC, jednak odmówił. Stwierdził tylko, że z chęcią z nami posiedzi w zamian za mojito :-). Okazało się, że jego siostra studiowała kiedyś w Krakowie, gdy kraje komunistyczne wspierały się w ramach Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Świat jest jednak mały...

Wędrując po Hawanie, można trafić np. na plan filmowy

Dotarliśmy do baru w którym w ramach festiwalu występowała kubańska gwiazda: Amaranto Fernandez wraz ze swoim zespołem, który okazał się naprawdę niezły. W rytmach salsy, mambo, bolero czy danzon spędziliśmy bardzo miłe popołudnie.


Amaranto y su grupo

Amaranto Fernandez (81)

Wieczorem postanowiliśmy wybrać się do najpopularniejszego kabaretu - Tropicana. Jednak wejściówka kosztowała 60 Euro, więc skończyło się na spacerze ulicami.

Prestiżowy Hotel Nacional

I tak zakończyliśmy nasz pierwszy i ostatni dzień w Hawanie. Tak naprawdę to przemknęliśmy się tylko uliczkami. Na dokładne zwiedzanie miasta wraz z odwiedzeniem muzeów i wystaw trzeba byłoby poświęcić dodatkowe 2-3 dni. Tak wiele miejsc nie dane nam było zobaczyć w Hawanie...kto wie może kiedyś uda nam się nadrobić braki. Czas jednak naglił w dalszą drogę...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz