Archiwum bloga

środa, 9 marca 2011

Dzień II: Stara Hawana

Song of the day: Adnan Sami Alisha Chinai - Mumbai Salsa

Pozdrowienia dla naszego dj'a Michała B., którego porysowane płyty umilały nam szlajanie się po kubańskich bezdrożach. O dziwo piosenki nadawały się do słuchania... przynajmniej większość. Skąd on tą wziął nie mam pojęcia.

A teraz kontynuując przerwany wątek: zanim dotarliśmy do starej części Hawany przeszliśmy jeszcze przez "nową".

Gdzieś w Hawanie... a na dole sklepy

Były też i nowe samochody

(I tak wysłuchałem próśb: będą większe zdjęcia, więcej zdjęć i mniej o spożywaniu browarka ;-) . Będzie też trochę krócej, za to częściej. Dziękujemy za liczne odwiedziny i pozytywne komentarze.)

Urocze wnętrza...

...i klimatyczne "zewnętrza"

Jak się wszyscy pewnie już domyślili, nowa Hawana jest dość stara. Castro z niewiadomych przyczyn bardzo nie lubił stolicy i przez bardzo długi okres czasu nie zainwestowano tam ani grosza. W pewnym momencie okazało się, że to już być albo nie być dla większości budynków. Podobno sól w morskim powietrzu działa wyjątkowo niekorzystnie. Przy okazji wtrąciło się UNESCO i tak praktycznie cała stara Hawana została wyremontowana.

Stara Hawana

Plaza de Armas

Wszędzie już widać turystów. A na Plaza de Armas akurat był targ książki.

I kolejna uliczka...

Podobno najlepiej zacząć zwiedzanie z Plaza de Armas. My wylądowaliśmy trochę niżej - na placu św. Franciszka, bo akurat znalazło się miejsce parkingowe. W Hawanie turystów jest mnóstwo: głównie Niemców, Kanadyjczyków, Rosjan i trochę Francuzów. Oni narzucili ceny, a Kubańczycy nauczyli się, jak zdobywać pieniądze od turystów. Robią to po europejsku, w postaci napiwków. Nie są tak męczący, jak Arabowie, jednak dla nas plaga 1Euro była dość wykańczająca. Dlatego najlepiej parkować wbrew pozorom na oficjalnych parkingach, które można poznać po czerwonych kurtkach Habana Club. Średnio płaci się około tego 1Euro za postój "w rozsądnym" czasie. Rozsądne godziny nie są jakoś szczególnie zdefiniowane, choć czasem może być też i 1Euro za godzinę. Jeżeli spróbujemy zaparkować gdzieś indziej, natychmiast zostaniemy namierzeni i uraczeni propozycją nie do odrzucenia: ktoś popilnuje samochodu. My odmówiliśmy tylko raz i tylko dlatego, że kręciliśmy się w okolicy. Ubezpieczenie samochodu pokrywa wszystko, prócz kradzieży lusterek i anteny do radia. A faktycznie gość siedzi koło samochodu i się nigdzie nie rusza. Przy okazji go nawet umyje :-) . Taka usługa oczywiście 1Euro, jednego dnia nasz pojazd został wypucowany trzykrotnie :-)

Chillout

Dzieci na Plaza de Armas

... zaczęliśmy od placu Św. Franciszka, gdzie się oczywiście trochę zagubiliśmy.

Katedra św. Franciszka (też)

Zamek i fort Morro


Przy okazji znaleźliśmy kogoś znajomego...


Zgadliście?

Tablica z rzeźby

I jak już mówiłem i będę wielokrotnie powtarzać. Już wiedzą jak wyciągać pieniądze. Można tak:

Uliczna ekipa
I można tak:

Prawdziwa Kubanka?

Jak się okazało nie. To było najdroższe zdjęcie w mojej historii 1Euro za sztukę. Na szczęście migawka chodzi w miarę cicho :-) .

A później była Kubańska impreza... i o tym jutro.











1 komentarz:

  1. Zdjęcia wyszły suuuuper, jestem pod wrażeniem strasznie; co mówiłeś, że nie artystyczne, hę? Kubanka jest extra!

    OdpowiedzUsuń