I przed nami pierwszy poranek na Kubie! Poprzedniego dnia nie mieliśmy siły rozejrzeć się po hotelu, a i za oknami nie zdołaliśmy dostrzec żadnych widoczków, gdyż było już za ciemno. Najpierw weźmy na tapetę sam pokój, według recepcjonistki najlepszy w hotelu. Jak się okazało wszyscy zostali poinformowani, że to nasze Luna De Miel - "miesiąc miodowy" :-) . W praktyce - przyzwoicie, ale bez luksusów.
Dwa pokoje, wystrój średni, widać, że hotel swoje lata ma. I tak byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni.
|
Widok z hotelu Miramar, pierwszy poranek w Hawanie
|
Za to w hotelu barek całkiem rozsądnie wyposażony. Dwa najpopularniejsze piwa kubańskie (cervezas): Cristal i Bucanero. Cristal przypomina trochę Tyskie. Szkoda, że mają je tylko w małych 0,33l puszkach, po 1Euro za sztukę.
|
Najpopularniejsze kubańskie piwa
|
Po śniadaniu, które typowo podano w formie szwedzkiego bufetu, pora było spotkać się z naszym kontaktem z biura Cubanacan. Oni organizowali cały wyjazd na Kubie. Jak się okazało mają biuro np. w Berlinie, więc można było zrobić to bezpośrednio u nich. I tak pierwszy raz opuściliśmy nasz hotel i wybraliśmy się do wypożyczalni samochodów.
|
Hotel Chateau Miramar
|
|
Hawana, Miramar
Na sam początek przywitał nas typowy obrazek: Kubańczycy naprawiający swój ponadczasowy samochód.
|
|
Kubański samochód w remoncie
|
A świat dookoła zupełnie inny niż sobie na początku wyobrażaliśmy. Słyszeliśmy o biedzie, o komunizmie, o rozpadających się budynkach. Okazało się, że wzdłuż drogi ładne hotele, spory ruch na ulicach i ogólnie klimat europejskiej, nadmorskiej miejscowości.
|
Maluch pod hotelem Panorama
|
Bez większych problemów dotarliśmy do wypożyczalni, gdzie z pomocą Kubańczyka płynnie mówiącego po angielsku, dopełniliśmy wszystkich formalności. Zgodnie z zaleceniami wzięliśmy dodatkowe ubezpieczenie, zwalniające nas z jakichkolwiek kosztów. Jak się okazało bardzo szybko wyszło, skąd takie zalecenia. Na protokole zaznaczane są wszystkie uszkodzenia samochodu, a obtarć było sporo. Po dokładniejszym obejrzeniu znalazłem jeszcze parę, ale skoro mamy to ubezpieczenie, to nie musimy się przejmować. Czyli jeśli byśmy go nie mieli, to przy oddawaniu, pewnie byłaby zupełnie inna rozmowa. Ale oto i nasz pojazd:
|
Samochód gotowy do drogi
|
Seat Cordoba, rocznik 2009, 1.6 silnik, benzyna, z klimatyzacją. Najtańszy jaki był, ale wyglądało, że nam wystarczy. Co ciekawe na Kubie mają kilka kolorów rejestracji. Turyści mają ciemno czerwone, rząd zielone, wojsko brązowe i czarne, a samochody użyteczności publicznej (autobusy, taksówki, ciężarówki) niebieskie.
|
Tablica rządowa
|
Pora było ruszać w trasę, zdecydowaliśmy się zacząć od Nowej Hawany: Plac Rewolucji... Miasto okazało się szalone. Samochodów mnóstwo, wszyscy trąbią, krzyczą. Najśmieszniejsi są piesi, którzy wychodzą na ulicę. Na Kubie nie mają właściwie pasów dla pieszych, mogą przechodzić wszędzie gdzie chcą: przez środek skrzyżowania, przez pasy zieleni. Najgorsze, że wchodzą na pas ruchu i tam czekają, aż się przejedzie.
I pojawił się największy problem: tu nigdzie nie ma znaków orientacyjnych, ani nazw ulic, ani kierunków. Głównie z tego powodu zanim trafiliśmy do celu zwiedziliśmy pół Hawany.
|
Plac Rewolucji |
Jak się okazało, zanim znaleźliśmy miejsce parkingowe, zobaczyliśmy drugą jej połowę.
|
Dom na Kubie i samochód....hmm bez kół
|
Gdy w końcu udało nam się znaleźć parking, prawie zostaliśmy rozjechani przez jakiegoś małego, szalonego, czerwonego malucha, który wychynął nie wiadomo skąd. Okazało się, że znaleźliśmy się przed kubańskim centrum handlowym.
|
Centrum handlowe w Hawanie
|
W środku zarówno Kubańczycy, jak i turyści. Ktoś coś mówił o biednej Kubie?
|
Uniwersytet Medyczny |
|
Fragment graffiti
|
Na Kubie wszędzie można spotkać billboardy, malunki, plakaty promujące reżim, socjalizm, rewolucję pracę itp.
|
"Wszystko dla Rewolucji"
|
Komunikacja miejsca, w stylu wrocławskim: